Dziś wpadła mi w ręce moja
fotografia z czasów służby wojskowej i chcąc nie chcąc
przypomniałem sobie jak to było kiedy po raz pierwszy w życiu
miałem do czynienia z wojskiem. Oczywiście można by po latach
dorobić ideologie do mojej i moich kolegów obawy a może i niechęć
do wstąpienia w szeregi Ludowego Wojska Polskiego, że niby nie ten
ustrój,że armia nie ta i że nie te ideały. Nic podobnego
najważniejsze w całej tej niechęci były dwie rzeczy pierwsze to
to ,że dopiero co się usamodzielniłem i wreszcie miałem własne
pieniądze a po drugie kto w wieku 19 lat marzy o musztrze ,
rozkazach i zamknięciu w koszarach na cale dwa lata. Tak jakoś na
początku 1981 roku do drzwi mojego mieszkania zapukał listonosz i
przyniósł wcale niewyczekiwane prze zemnie wezwanie z WKU , nie
pamiętam dokładnie jego treści ale chodziło o rejestrację czyli
wciągniecie na listę poborowych. Wiedziałem ,że kto jak kto ale
armia mi nie odpuści. Z duszą na ramieniu stawiłem się przed
Wojskową Komisją Lekarską , która miała zadecydować o tym jaką
mam kategorie zdrowia czyli krótko mówiąc czy muszę i do jakiej
służby trafię. Już na korytarzu spotkałem innych chłopaków w
moim wieku, którzy w znakomitej większości marzyli tak jak ja o
kategorii A-4 czyli tej , która pozwalała wymigać się od służby
wojskowej. Ileż to było pomysłów na to jak tego dokonać co
trzeba „udawać” i mówić by oszukać lekarzy. Najpopularniejsze
były wrzody żołądka ewentualnie astma wśród oczekujących byli
prawdziwi znawcy medycyny, jedni o objawach chorobowych wiedzieli od
krewnych chorujących na owe schorzenia a inni naczytali się
literatury medycznej. Kotórz nie marzył o krótszej kończynie ,
która oczywiście zaraz po komisji lekarskiej w cudowny sposób
stała by się na powrót sprawna. Wszelkie dolegliwości natury
psychicznej też rozpatrywano ale te akurat nie wiedzieć czemu
lekarze podobno ignorowali i orzekali tak bardzo niepożądana
kategorie zdrowia A1.
Ku memu rozgoryczeniu otrzymałem
kategorie A1 i skierowano mnie na rozmowę z wojskowym w stopniu
majora , który odpowiedzialny był za przydział poborowego do
konkretnego rodzaju wojsk.
Rozmowę ta pamiętam do dziś i po
latach wspominam ją z rozbawieniem. Zaraz po wejściu usłyszałem
,że zostałem skierowany na kurs płetwonurków. Natychmiast
skłamałem ,że owszem chętnie ale nie umiem pływać i ,że do
wody mam uraz jeszcze z czasów dzieciństwa . Wymyśliłem
historyjkę o tym jak to topiłem się w rzece i jak na widok wody
robi mi się słabo. Major co prawda nie wyglądał na takiego co to
wierzy w takie opowiastki zapewne słyszał ich wiele ale natychmiast
zaproponował mi kurs skoczków spadochronowych. A ja wiedziony
instynktem obronnym odparłem ,że mam lęk wysokości. Kiedy nie
wzruszony major stwierdził w takim razie kochaneczku skierujemy cie
na kurs kierowców prawie w akcie rozpaczy jednym tchem oświadczyłem
,że mam chorobę komunikacyjna i ,że nawet podróż autobusem to
dla mnie życiowe wyzwanie. Tym razem major stwierdził „wy mi tu
poborowy już więcej nie kręcie , zostajecie skierowani na kurs
kierowców , czekajcie na stosowne wezwanie”. No cóż po latach
cieszę się ,że zdobyłem kwalifikacje kierowcy dziś takie
uprawnienia to dość duży wydatek. Powiem szczerze ,że podziwiam
cierpliwość majora , który wysłuchiwał moich wykrętów i nawet
przez chwilkę nie dał się wyprowadzić z równowagi. Pewnie
uodporniony był na takich „krętaczy” jak ja przez lata służby.
Jak było w woju? Rożnie, choć szczerze mówiąc wojsko wyrabiało
w człowieku odporność i sprawiało ,że jego bramy pierwszy raz
przekraczali chłopcy a opuszczali mężczyźni. Jeśli będę miał
chwilkę opisze jak bywało w woju. Czasami myślę com dziś
porabiają chłopaki z mojej jednostki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz