piątek, 30 maja 2014

Jak to było na komisji dla poborowych=))



Dziś wpadła mi w ręce moja fotografia z czasów służby wojskowej i chcąc nie chcąc przypomniałem sobie jak to było kiedy po raz pierwszy w życiu miałem do czynienia z wojskiem. Oczywiście można by po latach dorobić ideologie do mojej i moich kolegów obawy a może i niechęć do wstąpienia w szeregi Ludowego Wojska Polskiego, że niby nie ten ustrój,że armia nie ta i że nie te ideały. Nic podobnego najważniejsze w całej tej niechęci były dwie rzeczy pierwsze to to ,że dopiero co się usamodzielniłem i wreszcie miałem własne pieniądze a po drugie kto w wieku 19 lat marzy o musztrze , rozkazach i zamknięciu w koszarach na cale dwa lata. Tak jakoś na początku 1981 roku do drzwi mojego mieszkania zapukał listonosz i przyniósł wcale niewyczekiwane prze zemnie wezwanie z WKU , nie pamiętam dokładnie jego treści ale chodziło o rejestrację czyli wciągniecie na listę poborowych. Wiedziałem ,że kto jak kto ale armia mi nie odpuści. Z duszą na ramieniu stawiłem się przed Wojskową Komisją Lekarską , która miała zadecydować o tym jaką mam kategorie zdrowia czyli krótko mówiąc czy muszę i do jakiej służby trafię. Już na korytarzu spotkałem innych chłopaków w moim wieku, którzy w znakomitej większości marzyli tak jak ja o kategorii A-4 czyli tej , która pozwalała wymigać się od służby wojskowej. Ileż to było pomysłów na to jak tego dokonać co trzeba „udawać” i mówić by oszukać lekarzy. Najpopularniejsze były wrzody żołądka ewentualnie astma wśród oczekujących byli prawdziwi znawcy medycyny, jedni o objawach chorobowych wiedzieli od krewnych chorujących na owe schorzenia a inni naczytali się literatury medycznej. Kotórz nie marzył o krótszej kończynie , która oczywiście zaraz po komisji lekarskiej w cudowny sposób stała by się na powrót sprawna. Wszelkie dolegliwości natury psychicznej też rozpatrywano ale te akurat nie wiedzieć czemu lekarze podobno ignorowali i orzekali tak bardzo niepożądana kategorie zdrowia A1.
Ku memu rozgoryczeniu otrzymałem kategorie A1 i skierowano mnie na rozmowę z wojskowym w stopniu majora , który odpowiedzialny był za przydział poborowego do konkretnego rodzaju wojsk.
Rozmowę ta pamiętam do dziś i po latach wspominam ją z rozbawieniem. Zaraz po wejściu usłyszałem ,że zostałem skierowany na kurs płetwonurków. Natychmiast skłamałem ,że owszem chętnie ale nie umiem pływać i ,że do wody mam uraz jeszcze z czasów dzieciństwa . Wymyśliłem historyjkę o tym jak to topiłem się w rzece i jak na widok wody robi mi się słabo. Major co prawda nie wyglądał na takiego co to wierzy w takie opowiastki zapewne słyszał ich wiele ale natychmiast zaproponował mi kurs skoczków spadochronowych. A ja wiedziony instynktem obronnym odparłem ,że mam lęk wysokości. Kiedy nie wzruszony major stwierdził w takim razie kochaneczku skierujemy cie na kurs kierowców prawie w akcie rozpaczy jednym tchem oświadczyłem ,że mam chorobę komunikacyjna i ,że nawet podróż autobusem to dla mnie życiowe wyzwanie. Tym razem major stwierdził „wy mi tu poborowy już więcej nie kręcie , zostajecie skierowani na kurs kierowców , czekajcie na stosowne wezwanie”. No cóż po latach cieszę się ,że zdobyłem kwalifikacje kierowcy dziś takie uprawnienia to dość duży wydatek. Powiem szczerze ,że podziwiam cierpliwość majora , który wysłuchiwał moich wykrętów i nawet przez chwilkę nie dał się wyprowadzić z równowagi. Pewnie uodporniony był na takich „krętaczy” jak ja przez lata służby. Jak było w woju? Rożnie, choć szczerze mówiąc wojsko wyrabiało w człowieku odporność i sprawiało ,że jego bramy pierwszy raz przekraczali chłopcy a opuszczali mężczyźni. Jeśli będę miał chwilkę opisze jak bywało w woju. Czasami myślę com dziś porabiają chłopaki z mojej jednostki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz