czwartek, 2 maja 2013

Krótko o znaczkach

Każdy mały chłopiec w okresie podstawówki musi mieć swojego idola. Dla mnie taką osobą był mój ojciec chrzestny zwany w naszej rodzinie z racji swego zawodu „wujkiem piekarzem” . To on wprowadził mnie w świat znaczków i pokazał, że filatelistyka nie musi być nudna. Nauczył mnie jak zdobywać znaczki tj. pokazał mi metodę znaną zapewne każdemu dziecku a mianowicie odgrzewanie znaczków nad parą z czajnika. Cieszyłem się bardzo , ponieważ wśród moich rówieśników takie hobby było bardzo modne.
Często porównywaliśmy swoje zbiory i wymienialiśmy się znaczkami. Tak zwane bloczki filatelistyczne kupowaliśmy w kioskach „Ruch”, taki bloczek zawierała , po 50 do 100 znaczków, ale zdarzały się także tak zwane „kancery” , co nam młodocianym filatelistą nie robiło większej różnicy, ponieważ liczyło się to czy nasz „zdobycz” jest po prostu ładna. :) Ostatnio po sięgnięciu do dawnej kolekcji, postanowiłem je na nowo uporządkować tematycznie. Wśród ptaków, roślin i obrazów znalazłem te, które nieodłącznie wiążą się z moją pasją i oczywiście tematyką bloga, a mianowicie te związane z militariami i kosmosem. Z góry przepraszam wszystkich prawdziwych filatelistów, za mój „amatora filatelisty” sposób przechowywania tych ,małych dzieł sztuki, ale moja kolekcja nie jest zbiorem o dużej wartości finansowej, ale sentymentalnej.
Warto zaszczepiać w dziecku wszelkie pasje, by potem po latach mogło tak jak ja z łezką w oku cieszyć się czymś co zdobywało przed laty i wspominać dobre chwile, gdzie problemem nie były ani rachunki, ani finanse, czy też byt, a to czy na znaczku jest ładny obrazek i czy kolega z bloku obok wymieni się bym mógł mieć całą serię :) 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz