Każdy mały chłopiec w okresie
podstawówki musi mieć swojego idola. Dla mnie taką osobą był mój
ojciec chrzestny zwany w naszej rodzinie z racji swego zawodu
„wujkiem piekarzem” . To on wprowadził mnie w świat znaczków i
pokazał, że filatelistyka nie musi być nudna. Nauczył mnie jak
zdobywać znaczki tj. pokazał mi metodę znaną zapewne każdemu
dziecku a mianowicie odgrzewanie znaczków nad parą z czajnika.
Cieszyłem się bardzo , ponieważ wśród moich rówieśników takie
hobby było bardzo modne.
Często porównywaliśmy swoje zbiory
i wymienialiśmy się znaczkami. Tak zwane bloczki filatelistyczne
kupowaliśmy w kioskach „Ruch”, taki bloczek zawierała , po 50
do 100 znaczków, ale zdarzały się także tak zwane „kancery” ,
co nam młodocianym filatelistą nie robiło większej różnicy,
ponieważ liczyło się to czy nasz „zdobycz” jest po prostu
ładna. :) Ostatnio po sięgnięciu do dawnej kolekcji, postanowiłem
je na nowo uporządkować tematycznie. Wśród ptaków, roślin i
obrazów znalazłem te, które nieodłącznie wiążą się z moją
pasją i oczywiście tematyką bloga, a mianowicie te związane z
militariami i kosmosem. Z góry przepraszam wszystkich prawdziwych
filatelistów, za mój „amatora filatelisty” sposób
przechowywania tych ,małych dzieł sztuki, ale moja kolekcja nie
jest zbiorem o dużej wartości finansowej, ale sentymentalnej.
Warto zaszczepiać w dziecku wszelkie
pasje, by potem po latach mogło tak jak ja z łezką w oku cieszyć
się czymś co zdobywało przed laty i wspominać dobre chwile, gdzie
problemem nie były ani rachunki, ani finanse, czy też byt, a to czy
na znaczku jest ładny obrazek i czy kolega z bloku obok wymieni się
bym mógł mieć całą serię :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz